Pamiętam jak rok temu świętowałam pierwsze urodziny bloga NetteCode. Byłam zachwycona tym, co zadziało się w ciągu roku. Świętowanie potrwało cały tydzień, ukazało się pięć wpisów, spotkaliśmy się na Facebook Live.

Jak bardzo jest to odległe od tego roku…

Co się zadziało? Gdzie byłam jak mnie nie było? I dlaczego?

Ten rok nie był dla mnie zbyt udany pod kątem blogowym (a pewnie nie tylko). Czy był cięższy niż inne? Może tak, może nie. Nie ma co zwalać na okoliczności zewnętrzne. One występują zawsze. Gdy sięgam pamięcią do poprzednich lat widzę dużo pracy, widzę zmęczenie, siedzenie po nocach. Przez prawie dwa lata blogowanie stało baaardzo wysoko na mojej liście priorytetów. W tym roku musiałam ją nieco przewartościować.

Blog założyłam dwa lata temu. Byłam wtedy akurat na urlopie macierzyńskim. Po całym dniu spędzonym z dzieckiem blog był naprawdę świetną odskocznią, motywacją do dalszego rozwoju w temacie, który kocham – programowaniu.

Kiedy przeszło rok temu wróciłam do pracy, długo starałam się pogodzić wszystkie wątki w swoim życiu. Po pracy spędzałam czas z córeczką, mężem. A kiedy wszyscy szli spać, ja siadałam do komputera. Programowałam, blogowałam.

Trwałam tak kilka kolejnych miesięcy. Pierwsze chwile zwątpienia zaczęły mnie dopadać już w grudniu zeszłego roku. Mimo to nie byłam gotowa się wycofać…

W tym wszystkim zawsze najbardziej kochałam pomagać, odpowiadać na pytania, publikować treści przydatne innym. Ale blogowanie to nie tylko to. Zaczęłam więcej od siebie wymagać, cisnąć, rozwijać w głowie plany wokół bloga. I te plany w pewnym momencie całkiem mnie wypaliły. Pisanie tutaj przestało być przyjemnością, wchodzenie na Social Media zaczęło być katorgą. Myśl o blogu i wszystkim co się z nim wiązało… Musiałam się od tego odciąć.

Napisałam wtedy wpis, którego wtedy nie opublikowałam, ale który chciałabym teraz załączyć.

 

Lipiec 2018

Ostatnimi czasy poważnie zaczynam myśleć o przerwie od blogowania na NetteCode. Nie na miesiąc lub dwa, a rok czy dwa lub kto wie czy wróciłabym w ogóle…

Nie dlatego, że przestałam to lubić. Nadal kocham pisać, programować, pisać o programowaniu. Jednak ostatnimi czasy mam na to coraz mniej czasu… Nie ogarniam już powiadomień na Facebooku, które dostaje, gdzie ktoś mnie oznacza, pytając o coś. Nie ogarniam wiadomości, które dostaje od Was na konto prywatne na Facebooku, różnymi kanałami Social Media. Tyle o ile ogarniam wiadomości otrzymywane przez Fanpage.

Nie jest tego aż tak dużo, ale biorąc pod uwagę dostępność czasu, jaki posiadam na blogowanie i całą działalność okołoblogową… jest źle. Zamiast dostarczać nowe treści odpowiadam na indywidualne pytania i problemy. A i tak mam mega opóźnienia, niektóre wiadomości mi po prostu giną w tym gąszczu i trafiam na nie miesiące po otrzymaniu.

Zaczyna mnie to męczyć.

Zakładając blog, nie myślałam o nim jako o sposobie na biznes. Coś tam mi iskrzyło, że może kiedyś na poważnie zajmę się nauczaniem programowania zamiast samym programowaniem – jednak był to plan wieloletni. Tymczasem powoli dochodzę do ściany, gdzie albo blog stanie się biznesem i będę mogła poświęcać mu więcej czasu albo będę miała coraz większe wyrzuty sumienia, bo na coś czasu mi braknie… i będzie to albo dostarczanie nowych treści albo kontakt z Wami.

Nie lubię robić czegoś na pół gwizdka. Jak wiecie plany miałam i mam ambitne. Problem w tym, że blog powstał, bo chciałam Wam pomagać. Z czasem miałam coraz mniej i mniej czasu na rozwiązywanie indywidualnych problemów, indywidualną pomoc. Męczy mnie to potwornie – zwłaszcza kiedy przypadkiem natknę się na wiadomość otrzymaną miesiące temu, którą po prostu przegapiłam przez ilość innych wiadomości jakie wpadają do moich skrzynek odbiorczych. Social Media nie są najlepszym sposobem kontaktu ze mną. Przyznam, że ostatnio doszłam do stanu, gdzie najlepszym rozwiązaniem wydawało mi się wręcz zlikwidowanie konta na Facebooku, by ludzie przestali wysyłać mi wiadomości na konto prywatne, gdzie naprawdę giną wśród tony innych albo Facebook filtruje je jako Spam i ukrywa przede mną.

Mam poważne wyrzuty sumienia, że na niektóre wiadomości odpisuje z takim opóźnieniem. Mam też wyrzuty sumienia, że tyle tematów czeka na mój czas, w tym te obiecane Wam.

Dorzucałam sobie coraz więcej obowiązków, aż w pewnym momencie doszłam do ściany. Więcej czasu nie mogę zainwestować. Baa… niestety ostatnio mam go jeszcze mniej. Wróciłam do pracy na pełen etat. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego miałam sporo urlopu do wybrania – z czego korzystałam, obniżając sobie etat do 4/5. Ten jeden dzień w tygodniu naprawdę dużo mi dawał, sporo czasu inwestowałam w blog.

Blog jest i będzie miejscem, na którym chcę się dzielić swoją wiedzą, pomagać, radzić. Nie jest dla mnie sposobem na zarabianie czy biznes i nie planuję takim go czynić. Owszem, chodziło mi to po głowie, głównie po to, by znaleźć dla niego więcej czasu, zainwestować w niego. Kilka razy się do tego przymierzałam, ale zawsze brakuje mi tego ostatniego kroku…

Bo prawda jest taka, że na chwilę obecną nie chcę się tym zajmować. Blog jest dla mnie odskocznią, sposobem na dzielenie się wiedzą. Nie chcę przekuwać go w biznes. To, co mnie kręci to programowanie. Nie chcę tracić z tym kontaktu, nawet po to by o tym pisać czy uczyć. Na to (może) jeszcze przyjdzie czas.

Koniec wpisu.

 

Dlaczego wpis się nie ukazał? Właśnie dlatego, że długo nie wiedziałam jak go zakończyć.

Napisać, że przekuwam blog w biznes? Dzielenie się wiedzą jest moją pasją, lubię blogować, ale nie wszystkie obszary blogowania lubię. Dziś już wiem, że przekuwanie tego w biznes teraz byłoby strzałem w stopę. Lubię blogować, ale programować lubię bardziej. I to nad tym chcę się skupiać jeszcze kilka kolejnych lat. Tu chcę rozwijać swoje kompetencje.

Napisać, że koniec? Że znikam? Że już mnie tu nie będzie? Przyznam, że byłam bliska tej decyzji… ale nie potrafiłam tego zrobić. I nadal nie potrafię.

Napisać, że wrócę za miesiąc? Nie wiem czy bym wróciła… Obawiam się, że dłuższa przerwa była mi naprawdę potrzebna. Dużą motywacją do powrotu teraz były dla mnie urodziny bloga. Gdyby nie to zakładam, że przerwa by się jeszcze bardziej przedłużyła.

 

Wiem, że brzmi to wszystko dość depresyjnie. Mi też jest przykro, że tak się potoczyło. Gdyby doba była z gumy pewnie wcisnęłabym tam i blogowanie 😉 Jednak z gumy nie jest.

Niestety nie jest tak, że można dodawać nieskończoną ilość rzeczy do swojego planu dnia. To nie jest tak, że wcześniej dawałam radę to robić, a teraz nie. Zawsze odbywało się to kosztem czegoś innego. Zawsze chodzi o priorytety.

Tak się składa, że od prawie dwóch lat korzystam z aplikacji Toggl do logowania swoich aktywności przy komputerze. Aktualny rok przedstawia się następująco:

To co widzicie to ilość czasu jaką inwestowałam w całą moją działalność blogową. Tylko i wyłącznie blogową. Po godzinach pracy i często po nocach. Wejście na Youtube z początkiem czerwca było tą kroplą, która przepełniła czarę goryczy. Dosłownie padłam na te kilka miesięcy.

Gdy spędzałam całe dnie z dzieckiem, blog był dla mnie naprawdę świetną odskocznią. Nawet gdy wróciłam do pracy zawodowej, traktowałam to jako odskocznie od tego, co robię w pracy, szansę sprawdzania innych kierunków, technologii. Jednak tak się składa, że w tym roku zmieniłam pracę… i to, co robiłam po godzinach stało się dla mnie pracą codzienną. Poniekąd.

Ktoś mnie kiedyś pytał jak unikać frustracji przy nauce programowania, języka programowania – cóż, dużo łatwiej radzić niż samemu się zastosować do swoich porad w chwili próby 😉

Jednym z pierwszych wpisów jakie popełniłam dwa lata temu był Kierunek: Full Stack – moje plany w tym zakresie. Problem w tym, że tak bardzo skupiłam się na blogowaniu, że pozwoliłam by blog przejął kontrolę nad moją ścieżką rozwoju zawodowego. Tak naprawdę gdybym „przypadkiem” nie dostała pracy jako Full Stack developer – pewnie nadal skupiałabym się stricte na Front-endzie.

Aktualnie rozwijam swoje kwalifikacje po „drugiej stronie mocy” (Back-end, Scala) i mam ochotę na więcej. Tempo jednak jest do tego stopnia intensywne, że wracając po całym dniu pracy, ostatnie na co mam ochotę to siadanie do komputera. Nie byłam w takim stanie chyba od 2011 roku, kiedy to zaczęłam praktyki w C++ i miałam całkiem podobny uraz do komputera po pracy 😛

Jednocześnie mam świadomość tego, że to mnie, że wrócę do większej aktywności 🙂 Potrzebuję tylko czasu 🙂 Baaa! Wczoraj już rozrysowywałam sobie kolejną aplikację opartą na mikroserwisach, dzięki której przećwiczyłabym baaardzo wiele interesujących mnie obszarów 😉

Kiedy spędzałam całe dnie z córeczką, odskocznia w postaci bloga sprawdzała się świetnie. Jednak teraz spędzam całe tygodnie w pracy… a wieczory i weekend to wcale nie tak dużo czasu. Zwłaszcza, mając 2,5-letnią córeczkę, której nie mogę okradać jeszcze z tego czasu, który mamie pozostał.

 

Nie jestem w stanie obiecać na ile zostanę. Nie jestem w stanie obiecać, że w tym, co robię będzie jakaś regularność, że nie zniknę znów za miesiąc na najbliższe pół roku.

To, co mogę obiecać to to, że nie zamierzam zamykać bloga, że nadal zamierzam tu publikować. Raz więcej, raz mniej. W grudniu akurat więcej. Przygotowałam coś dla Was. Ogólnie w najbliższym czasie chcę poświęcić czas na pisanie artykułów w odpowiedzi na Wasze pytania. W różnych tematach wokół programowania.

Tym razem nie wybiegam w przyszłość, nie robię planów. Chcę po prostu pisać. Chcę, żeby znowu zaczęło mi to sprawiać frajdę. Przyznam, że ten artykuł sprawił. A naprawdę przymierzałam się już kilka razy do pisania i nie było to ani proste, ani przyjemne. Coś się zmieniło 😉 I oby pozostało tak na dłużej!

 

Mam nadzieję, że kolejny rok zamknę w dużo lepszym nastroju 🙂

Miło wrócić 🙂

 

P.S.

Miałam jeszcze publikować dzisiaj „statystyczne” podsumowanie roku, ale myślę, że za bardzo się rozpisałam. Ukaże się jeszcze w grudniu 🙂 Analiza już jest zrobiona.

To, co mnie cieszy to, że moja nieobecność nie wpłynęła negatywnie na statystyki. W okresie od połowy czerwca do wczoraj blog miał przeszło 100 tys. odsłon. Prawie tyle, ile w całym zeszłym roku. A co by było gdybym cokolwiek opublikowała?

Cieszy mnie to, ponieważ od początku przyświecała mi myśl o tym, by treści na blogu były przydatne, uniwersalne. I poniekąd mam wrażenie, że mi się to udało 🙂

Więcej liczb już wkrótce.

P.P.S

Jeśli ktoś nadal czeka na moją odpowiedź – przepraszam i z góry proszę o cierpliwość. Za każdym razem usiłując wrócić zaczynałam od odpisywania na wiadomości. Nigdy nie byłam w stanie dotrzeć do końca listy. Zanim to robiłam czas mijał, irytacja wzrastała, bo znowu miałam wrócić, a znów brakło czasu na pisanie artykułów. Tym razem zmieniłam kolejność. Powoli odgrzebię się również z wszystkich wiadomości.